niedziela, 12 czerwca 2016

Lok' tar Ogar


               Zapadał zmrok. Temja wymówiła się bólem głowy i wróciła wcześniej do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drewniane drzwi i opierając się o nie plecami, omiotła pomieszczenie wzrokiem. Nie była pedantką i to było widać. Na sofie porozrzucane były suknie, na biurku stały stosy książek i papierów. Tylko toaletka wyglądała nienagannie. Po prostu rzadko z niej korzystała, tym bardziej odkąd doszły wiadomości o ataku. Podeszła do zdobionego witrażowego okna i spojrzała na zewnątrz. Na bazarze panował gwar, Elfki w kolorowych sukniach robiły codzienne zakupy, wymuskani sprzedawcy dystyngowanie i z umiarem stali koło swoich towarów (poniżej ich godności byłoby wykrzykiwanie i wymachiwanie rękami, jak to mieli w zwyczaju ludzie).
Lubiła to miejsce. Mimo wojny stanowiło ostoję piękna ze swoimi smukłymi, białymi budowlami i mieszkańcami z nienagannymi manierami. Tyle lat było dla niej drugim domem, ale ten czas minął. Zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę łóżka i sięgnęła pod materac. Wyciągnęła owinięty w fioletową tkaninę sztylet. I zaczęła inkantację. Wypełniała słowa mocą i łączyła nimi zimną stal z magicznym pyłem. Nienawiść brzmiała w każdej sylabie, otulała ostrze, nadając mu krwisty poblask. Broń rozgrzała się, parzyła, ale dziewczyna skupiła się tak bardzo, że nawet tego nie odczuła. Powietrze wypełnił dziwny zapach, a potem wszystko się skończyło. Spakowała sztylet do jednej z czterech, magicznych toreb, które sama uszyła i zaczarowała. Były niepozorne, lekko zniszczone. Miała nadzieję, że nikogo nie skuszą do kradzieży. Zmieniła delikatne trzewiki, na wysokie buty, które po kryjomu nabyła razem razem ze skórzanym pasem na miejsce na broń. Zarzuciła płaszcz i wyszła na korytarz. Na dole ciotka dalej wesoło rozmawiała z gośćmi, liczyła, że uda jej się wyswatać Temję z ich najmłodszym synem. Dziewczyna przekradła się jak najdalej od zdobnej balustrady na drugi koniec budynku, gdzie okno wychodziło na boczną uliczkę. Również jasną i bezpieczną, ale za to rzadko uczęszczaną. Oceniła wysokość, stanęła na parapecie i spłynęła w dół. Nikt nie spodziewał się, że umie już to zaklęcie. Było jednym z najbardziej zaawansowanych, ale też nikt nie wiedział, że zna inne.
                  Przez cały rok nielegalnie uczyła się zaklęć atakujących. Wykradała zwoje, korzystając ze swojej reputacji nienagannej uczennicy. Wszyscy widzieli ją w roli utalentowanej kapłanki-uzdrowicielki, ale ona porzuciła tę drogę już dawno. Wtedy, gdy przyszła wiadomość o ataku na rodzinną wioskę i śmierci męskiej części rodu. Przeżyły tylko matka i młodsza siostra. Obie zmieniły się nie do poznania. Gdy Palaeo uciekła, matka całkiem się załamała i zamknęła w wieży kapłanek. Temja cały czas wyrzucała sobie, że jej przy tym nie było. Czuła, że potrafiłaby kogoś jeszcze uratować, może chociaż najmłodszego – ledwie pięcioletniego Kat'rea. Nie miała okazji nawet uczestniczyć w pogrzebie, bo ciał nie znaleziono. Cały czas śniła koszmary, że zostali zjedzeni albo wałęsają się jak ghule. Chociaż zdawała sobie sprawę, że nawet, gdyby pogrzeb miał miejsce, to ciotka by jej nie puściła. Korzystając ze swoich empatycznych umiejętności, przeczuwała, że dziewczyna ugina się ku ciemniejszej stronie. Rozpoznawała ten błysk w oczach. Nawet na ferie nie pozwoliła jej wyjechać do domu. Wmówiła matce, że tak będzie lepiej.
                   Otrząsnęła się ze wspomnień i ruszyła w stronę bramy południowej Silvermoon. Miała dokładnie ułożony plan. Najpierw zamierzała odwiedzić ruiny po Suncrown Village. Nie zamierzała lecieć, ale przejść się pieszo, mimo że to daleka droga, ale chciała pozabijać tyle ghuli na Death Scare ile się da. Nie tylko z zemsty, ale potrzebowała jeszcze trochę funduszy. Z zabranych surowców z potworów dało się dobrze zarobić. Zwłaszcza w tych spokojnych stronach, gdzie wojowników było niewielu. Potem, jeśli uda jej się wyminąć poszukujących, odwiedzi ruiny po Studni. Miejsce jest na tyle odludne, że powinno pójść bez problemu, a tamtejsze stworzenia są nasycone magią tak jak rośliny. Każda magia będzie pomocna, a ta szczególna może jej pomóc prześlizgnąć się przez pałac i dotrzeć do Undercity. Tego miasta bała się najbardziej. Mieszkający tam nieumarli tak bardzo przypominali z wyglądu bestie, które zabiły jej rodzinę. Wiedziała, że to zupełnie inne istoty, ale ciężko było przemóc takie uprzedzenia. Na szczęście pozostanie tam tylko na jedną noc. Potem czeka ją podróż podniebnym statkiem do stolicy Hordy, Orgrimaru. Tam czekało na nią najważniejsze zadanie – odnaleźć siostrę i się zemścić. Będzie walczyć i zabijać.
Bez problemu minęła strażników i skierowała się w dół wielkimi schodami na spotkanie przeznaczenia. Lok'Tar Ogar!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz